Piwo Perła – na tropie chmielowego smaku

Dziś może nieco inna wyprawa - tyle, że bardziej do zakamarków zapachu i smaku. Znużony nieco tym co serwują najbardziej popowe wytwórnie, pomyślałem że może bym zapuścił żurawia i do tej kadzi.

Piwo Perła – na tropie chmielowego smaku

W pierwszej kolejności przeszukałem net w poszukiwaniu browarów funkcjonujących poza wielkimi tego chmielowego świata (chciałem znaleźć jakichś lokalnych, może nawet, a właściwie to szczególnie polskich producentów, jeśli tacy jeszcze istnieją, a może łącznie z majtkami, skarpetkami, Volvo i chmielem pozostały już tylko te made in China). Niestety tu pech, bo zdecydowana ich większość okazała się być zlokalizowana jest na północnych rubieżach kraju…

Ale jak to mówi stare japońskie przysłowie, co się odwlecze to nie uciecze. Bo nie odwlekło się długo i przechadzając się wzdłuż półek w lokalnych delikatesach, ni z tego ni z owego objawiło się, niczym przysłowiowy Filip z konopii, piwo Perła Export, piwna królowa jak się pożźniej okazało. Zielona butelczyna, zielono-biało-czerwona etykieta. Myślę sobie, co mi szkodzi, wezmę na próbę jedną sztukę na twarz.

I tak jak wziąłem tak nie pożałowałem. Zaraz po odkapslowaniu poczułem zapach jakże inny od do tej pory spotykanych a właściwie niespotykanych, znaczy zapachów z serii bezzapachowych. Zdecydowanie intensywny i przyjazny dla nozdrzy (nie wiem-może to chmiel, a nie wiem bo nigdy nie miałem okazji powąchać chmielu w naturze; równie dobrze mógł to być zwodniczy dla węchu jakiś E-coś tam, albo inny chemiczny miks). Podobnie smak – trunek, mimo, że nie schłodzony, gładko i przyjemnie przemknął przez gardło. Zupełnie bez porównania, na plus rzecz jasna (a nawet rzekłbym na 10 plusów) z dotychczas konsumowanymi – gdzie zapachu i smaku trudno było uświadczyć, nie mówiąc już o wypiciu czegoś takiego niezmrożonego…

Niedługo potem trafiłem na półce obok na napój również perłowy, choć tym razem spod czarnej bandery. Znaczy się na piwo Perła mocna. Po skonsumowaniu również nie miałem nic do zarzucenia temu trunkowi. Mimo,że mocne, bez wyczuwalnego smaku spirytusu, co nieraz zdarzało się przy okazji próbowania innych mniejszych bądź większych czarnych.

A zupełnie niedawno wpadła mi w ręce Perła niepasteryzowana. Od razu przyciągnęło mój wzrok niespotykanym do tej pory kształtem i kolorem butelki. Trzymając ją w ręce miałem wrażenie, że projektant szkła wykonał dobrą robotę odnośnie designu i ergonomii. Trzyma się ją przyjemnie i gładko a kształt butelki cieszy oko. Również smak nie pozostawia wiele do życzenia. Choć moim numerem pierwszym pozostanie jednak Perła Export …

Także taka niby mała podróż a przynosząca powiew świeżości, niczym mroźne, lekko siarczyste, rzeźkie powietrze o późnolistopadowym bądź wczesnostyczniowym poranku, który mimo anomalii pogodowych w ostatnich latach udaje się czasem jeszcze upolować i cieszyć się nim…